Uwielbiam fotografować takie pary młode. Z daleka czuć magię między Martą i Pawłem. Energii i mocy w nich jest tyle, że odnosi się wrażenie, jakby napędzał ich silnik parowy. Dlatego też plener w muzeum był idealnym rozwiązaniem, bo znakomicie podkreślał atrybuty ich miłości.

Swoją drogą Michał, brat Pawła, z żoną również wybrali to miejsce na swój plener ślubny. I dobrze, to był strzał w dziesiątkę. Jednak z drugiej strony, tak energetyczne pary zawsze świetnie wyglądają na zdjęciach, bez względu na scenerię 😉

Para w ruch! I para młoda też w ruch 😉

Widzicie tę miłość między nimi? Magicznie, prawda? Ale czułości, czułościami, czas na trochę cięższej maszynerii. Zmieniamy buty na bardziej wygodne i zabieramy się do roboty! Zdjęcia same się nie zrobią!!!

Chociaż w sumie robią się same, ja tylko chodzę w koło i pstrykam. Fotografem ślubnym fajnie być, jeśli ma się takie pary młode.

Pora na żenujący żart fotografa ślubnego!

Widać, że czują do siebie pociąg i że dobrze między nimi trybi 😛

Jak pisałem o magii, to nawiązań do władcy pierścieni zabraknąć nie może. Plener w muzeum, a możliwości nieskończenie dużo.

Przygotowując się do fotografowania na innych plenerach, uwielbiam wracać do zdjęć takich par jak Marta i Paweł. Dzięki temu nabieram energii i chęci do łapania emocji i uczuć.

Coś musi być takiego w obiektach muzealnych, że fotografuje mi się w nich bardzo dobrze. W innym, ale nie mniej pięknym muzeum zrobiłem na przykład tę sesję ciążową.