W samym środku sezonu fotografowałem ślub i wesele Karoliny i Piotra. No i jak już zauważyliście powyżej, plener też. Jak różne w tych dniach panowały warunki pogodowe widać bardzo dobrze porównując zdjęcia powyżej z pozostałymi w tym poście. Najważniejsze jednak, że jeden czynnik pozostawał niezmienny… dobry fotograf 😉 Żartuję rzecz jasna, tak na prawdę miałem na myśli cudownych i kochających siebie ludzi, jakimi są Karolina i Piotr.
Fotografowałem przygotowania w Koninie
Nie będę ukrywał, że fotografując dla tej Pary Młodej, miałem trochę ułatwione zadanie. Pan młody to mój ziomek z osiedla. Znam go już od przedszkola(sic!). Taka znajomość bardzo pomaga, ale absolutnie nie jest konieczna. Już niejednokrotnie wspominałem, że mam swoje sposoby, żeby fotografowani zapomnieli o mojej obecności.
Ale nie o tym teraz…Wracamy do Karoliny i Piotra!
Ich przygotowania odbyły się w domu rodzinnym Pana Młodego. Z nieba lał się żar, kto mądrzejszy schował samochód w cieniu, a ja dziękowałem Bogu za zrzucenie tych kilku kilogramów od ubiegłego lata. Byłoby mi jeszcze bardziej gorąco 😛
Jaką ulgę poczułem wchodząc do domu, w którym odbywały się przygotowania opisać da się tylko jednym słowem – chill. No dobra, dwa słowa, „lekki chill”, ale taki idealny i to zarówno jeśli chodzi o temperaturę, jak i nastrój. Zresztą zobaczcie te zdjęcia i zobaczycie co mam na myśli.
Fotografowałem ślub w Ślesinie
Z domu udaliśmy się do kościoła Św. Mikołaja Biskupa i Dobrego Pasterza w Ślesinie. Emocje rosły. Jeśli na którymś czole zagościł pot, to właśnie z powodu tego lekkiego stresu – „czy są obrączki?”, „telefon wyciszony?” i tym podobne. Jedynie w moim przypadku przyczyna mogła leżeć w temperaturze. Ewentualnie u organisty również, w końcu siedzi znacznie bliżej sufitu, a wiemy co się dzieje z ciepłym powietrzem w budynkach.
Cały ten wspomniany wyżej stres, zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Karolinę do ołtarza poprowadził Tata. Tam, spojrzeli sobie nawzajem w oczy z Piotrem co sprawiło, że wszelkie ich zmartwienia zniknęły. W końcu, czekali na ten dzień całe życie i tylko to się liczyło.
A wesele fotografowałem… Też w Ślesinie.
Po ceremonii ślubnej wszyscy udali się do Hotelu Papaver. Tam przy muzyce zespołu Plan B impreza trwała w najlepsze do samego rana (to była taka impreza, że buty lecą! Fotozagadka dla spostrzegawczych ;)). Jak komuś od dobrej zabawy i ukropu na dworze zachciało się egzotycznego drinka, to mógł skorzystać z umiejętności barmanów z Art Academy. Było po prostu za*ebiście, zresztą zobaczcie sami…